Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/248

Ta strona została przepisana.

Arjamana tylko do zrozumienia najwyższej wagi tego co jest, albowiem w tej formie za chwilę będzie już niepowrotne.
To co umarło — umarło na miljon wieczności i nie wróci tak, jak nie wrócą wielkie ptaki Moa na Nowej Zelandji!
Przeminęło — oto co stanowi tajemny logarytm duszy Zmierzchoświta.
Istnieje stokroć wyżej, w formie nieujętej dla pięciu zmysłów — wyrastało Arjamanowi z każdego źdźbła.
Gdyż spotkanie z Magiem Litworem, niewątpliwa rzeczywistość mocy proroczej i potęg telepatycznych zmusiła Arjamana do niezadawalniania się już tym mrocznym pessymizmem, dla którego jedyną przyprawą była dobroć ludzka.
Arjaman szedł znowu wśród zamieci padających gwiazd. Miewał chwile jasnowidzenia, kiedy widział Jaźń swą jako równą wszechbytowi.
Wprawdzie w metafizyce jego był jeden niewymierny wulkan — serce kobiety.
Spotkawszy mądrą, bezdennie mądrą trzeźwość, miewał chwile zwątpienia w siebie, gdy mgliła się mu pewność, iż jest droga dalsza niż ziemia — gdy chciał jak Jahwe zebrać wszystkie swe światła, i oddać mrokom: Fiat Hewa!
I tak z lodowatej bryły mroku narodzić swe ostateczne szczęście.
Ale przychodziła chwila olbrzymich rozświetleń —
i wtedy chciał tylko już Zolimę widzieć wracającą z tamtej strony świateł, i tu ogarniającą wielką straż Tatr i utajonych świątyń w podziemiach.
Arjaman zajęty problemami świata nie objawiał tej prostoty uczuć, jakich wymagała Wieszczka Mara.
To też z wyrzutem mówiła mu nieraz, iż ma w sobie duszę Cida hiszpana, że i chatę w jej ludzkiej realności bę-