Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/253

Ta strona została przepisana.

rzy, z wyjątkiem tego zwanego Zygfrydem, trzymali się, jako wirchy, z ubocza, a nienawidząc się wzajem, nie mogli jednak dosyć sobą się narozkoszować! Jeden z nich najmężniejszy o ponurej twarzy i cudownem czole, obrzucał nieprzejednanem złowieszczem spojrzeniem każdego, kto próbowąał przeżyć realną historję grzechu, paląc się i zalecając do ślicznej, jak marzenie, panny Luny, do genialnej malarki Hadzi, lub do arystokratkowanej berajterki hrabianki żydówki ze Siedmiogrodu Wratislawy Karloman de Katzengold Czacza.
Kto wie jednak, czy najpiękniejsi nie byli w tym towarzystwie ustępujący magnaci z Tatr: brat i siostra, on jakby jakiś Malatesta o wściekłym życiowym temperamencie, ona — córa bohaterów — z uśmiechem i oczyma, od których topniały najtwardsze granity.
Jak widzimy, nie brakło tu ludzi pociągających i godnych każdy, aby im poświęcić monografję. Lecz byli jeszcze inni, których Arjaman nie znał — panicze z najbogatszych domów w Polsce, panny, które urodziły się na Litwie, a zwiedziły już Ogród miłości — Josziwarę nietylko tę w Japonii, a przepadając za walką byków w San Sebastian, dla niej jeździły do sąsiedniego Biarritz.
Te imponowały nawet uczonym pannom z uniwersytetów i młodzieńcom, którzy już gardzili nauką, szukając Absolutu, teraz zaś pogardzali nim do głębi, wobec tych litewsko­‑goyowskich Mach.
Wśród młodych Arjaman wydawał się najstarszym; był zaiste nadzwyczaj zamyślony i wciąż podnosił rękę do czoła, jak żeby odpędzić wiejące nań zaraźliwe miazmy z karawaną, niosącą trumny przeczuć.
Wreszcie chciał już odejść, prosił Zolimę, aby mógł z nią pomówić sam na sam. Lecz ta wyznała, iż bawić się umie conajmniej tylko we troje.