Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/261

Ta strona została przepisana.

Jeśli Pan jest jasnowidzący, jeśli Pan może przezwyciężyć przestrzeń, moralność, nieprawdopodobieństwo — —
to się wtedy okaże — —
Skończyłam. —
I natychmiast odeszła, śpiesząc do koni.
Ku niemałemu ździwieniu starszych, a nawet zgorszeniu, ujrzeli wkrótce księcia Huberta, który sadził na olbrzymim starogniadym ogierze, towarzysząc Zolimie siedzącej z jakimś nieznanym nowo ujawnionym panem w eleganckim tilbury.
Za nimi gałęźmi zielonemi zbrojni pędzili znani i nieznani zupełnie ludzie, bardzo szczególni, o których kronikarz powie następnie. Arjaman nie chciał im towarzyszyć. Lecz dokąd pojechali? nikt nie wiedział.
Stał więc wśród lasu na uboczu, niewidziany przez nikogo, i głowę w której zaczynało gotować się piekło, trzymał oburącz — nagle drgnął.
Ktoś dotknął jego ramienia.
Wieszczka Mara stała tuż obok, twarz jej była sinoblada, skinęła żeby szedł za nią — i poszli za kilka jodeł na wzgórzu.
— Pan musi teraz okazać się tym, kim Pan jest w istocie swej: nietylko człowiekiem poważnym i głębokim, lecz i umiejącym za miłość swą walczyć. — Gniew zaczął ogarniać Arjamana; właśnie była pora, aby jego szalony Achillesowy gniew jeszcze w tym kierunku podjudzać!
Więc rzekł: — słucham.
— Niech Pan nie mówi tym tonem, albo odejdę.
— Będę się starał zrozumieć.
— Czy Pan kocha Zolimę?
— Nie dałem nikomu prawa o tem nawet domyślać się —