Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/270

Ta strona została przepisana.

„Indyjskie zwiewne kwiaty
kwitnące raz w sto lat;
o piękna, wyjdź z komnaty,
jak księżyc z poza krat!
Na harfie gram ci słowa,
które się lśnią, jak żar,
czemuż cię otchłań chowa
i ty nie wstajesz z mar?

Ekstaza miłosna jego doszła szczytu, chciał teraz wydobyć z trumny Mangra, roztrącić jego mózg o skały, i pchnąć w otchłań!
Zostać z tą szaloną, jak on sam, cudowną jak Ahur i Noc zakończyć miłością, z której już żywi nie powstaną. Arjaman zatrzymał się, skręcała droga do młyna.
Wśród mroków nocy zabłysło tam płonące drzewo — ostry szum śmig wiatraka roździerał ciszę.
Tam na śmigach coś wielkiego uczepione krążyło — z zawrotną szybkością.
Niesamowity potwór siedział skulony pod palącą się żywiczną sosną i spoglądał w śmigi kręcące się z przywiązaną do nich trumną.
Arjaman najechał całym pędem, gotów do wszelkiej walki. Lecz gdy zbliżył się do wiatraka, nie było już Furyi. Zniknęła.
Teraz się zastanowił, co ma czynić? uwolnić? nie zabijając de Mangra? to nie może być.
Zabijając zaś teraz tego, który miał już strzaskaną nogę — to odrażające.
Więc uczyni, jak mu nakaże instynkt.
Arjaman chciał wejść do wnętrza młyna, lecz drzwi były zawarte żelaznemi zasuwami. Widać że młyn był pusty,