Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/277

Ta strona została przepisana.

Czemu zamiast słowy kwietnymi nęcić — ja grożę?!
czemu mówię, jak Kassandra, gdy miałbym mówić jak Porcja, sądząca sprawę o funt krwi ze serca?! — bo jest mi tak straszno za Ciebie, córo Okeanosa — że ujrzysz tyle ludzkich małych tam, a choćby w znaczeniu ludzkiem i wielkich, mirażów —
że ujrzysz przedewszystkiem jeden — w sobie samej — który Cię zmusi powiedzieć mi nie! i cóż?
niech to się spełni zaraz, niech usłyszę to Morze szczęścia, które mi odmawia — swoich tajemnic!
niech to się spełni zaraz przez ciebie, jak słowo bogów indyjskich, mogących nagle świat zmroczyć, lub nagle rozświetlić, ubłogosławić na wielkie epoki...
Te mroczne wirchy tez pytają milczeniem —
bo nie zniosłyby tej obelgi, żeby to mogło być odrzucone — to — na co zbierały się wieki długich mrocznych męczarni — burz wiosennych, lśnienia gwiazd i szalejącego morza.
Uskrzydlim w sobie moc jedynie bezwzględnie wspaniałą: Źycie­‑Zgon.
O, siostro Dionizosa — raczej Ty Dionizosie kobiecy — słyszysz te skowronki które nucą już, choć wszędzie noc — zawcześnie uwierzyły w wirchy Tatr — w urzeczywistnienie — — —
mój Dionizosie!...
Jeśli masz w sobie tę moc, której nazwać nie chcę — bo już tylu przeżywało ją — to mi się zjaw w wielkich górach moich —
przeobrażona — przesłoneczniona — najgłębsza —
najdumniejsza — wymagająca — nieugięta —
miłość w zbroi, godna być mitem —