Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/278

Ta strona została przepisana.

lecz nietknięta przez mrówczany kwas ludzkiego termityzmu —
Dziewicza Atene w swym niewidzialnym jeszcze promieniu!
Przyjdź mi słowem jedynem, postacią swą jedyną — lub zapomnij — zniwecz wszystko, co nie jest do urzeczywistnienia!
Jeśli słowo kiedy mogło być boskim dziewosłębem — wysyłam je — promienne, choć w mroku jeszcze — wysyłam je z najgroźniejszem najwspanialszem wezwaniem — przyjdź ze słowem jedynem — Ty!
Górom wielkim nocy dzisiejszej błogosławię — choć niewiadomy mi Wschód.
Niewiem, czy góry nie zechcą się zamknąć, gdy orzeł szczęścia mego będzie wzlatywał w te regiony wielkie szafirowe milczące pełne niewypowiedzianych nigdy zaklęć — w te bezbrzeża myśli nieujarzmionej nigdy — nieurzeczywistnionej może też nigdy?
Przyjdź — Dionizyjska — i zerwij łańcuchy swe przed tym, którego imię ma związek z jasnowidzeniem!
Błogosławię Ci, jeśli przyjdziesz —
i błogosławię Ci, jeśli się cofniesz, bo już muszę być Wierzącym Ci mimo wszystko.
Tylko, czy nastąpi mój dzień Genezyjski —
czy mroczna Dantejska brama wyolbrzymi się przedemną —
Ty bądź istotnie Sobą — nie oglądaj się na nic, jakby wśród płonącej Sodomy...
Mówię to Spokojny — niezachwiany niczem — pragnący Wszystkiego — mogący jednak żyć dalej w tych mrocznych wyżynach, i nie wzywając już nikogo, o córo Okeanosa! — — — — — — — — — —