Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/284

Ta strona została przepisana.

Drogą Jaźni iść!...
W chaotycznej, złowrogiej rewolucyjnej walce wszystkich przeciw wszystkim — będzie Wulkanem, z najgłębszych cieni swej duszy wyłoni cud — żywe fosforescencje nowego Bytu, jaki jeszcze nie istniał.
Potęga królów Assyryjskich złączy się z mądrością indyjskich Riszich.
Nagle zatrzymał się, serce mu przestawało bić.
Miał wrażenie, że coś niewymownie podłego owinęło mu Wielki ołtarz — nawet nie żmija — lecz płaz inny — nic, nic zwierzęcego — abstrakcja — cień —
tak, to lęk...
Lęk złowrogi, że się coś może stać, czego nie widziały gwiazdy — —
Wicher wył — drzewa skrzypiały lub, kołysząc się, tworzyły szum potężnego morza.
I mówił sobie:
wszakże mam teraz dopiero skarby, uczucia i możność postawić drabinę i na słońce iść zagasłe i je zapalić!
Mówiąc to, deptał jakieś podstępne pełznące łzy.
Już był blizko domu. Paliły się tam złowieszcze światła.
Zapukał. Nie odpowiedziano mu. Serce mu zabiło gwałtownie, wyrwawszy się naraz, jak źwierzę z ciemnej klatki. Rozwarł drzwi.
W wielkiej izbie płonęły gromnice. Kilka gałązek nakrywało trumienkę. Tam ktoś spał.
Poznał te cudownie piękne rysy i nieruchome szafiry. W drugim pokoju leżało dziecko drugie.
Widać dogorywające. Lampka oświetlała straszliwą, krwawą, ropiejącą maskę na jego twarzyczce.
Oczy nic nie widzące patrzyły weń.
Cofnął się. Nie szukał wyjaśnienia. Był spokojny w po-