Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/292

Ta strona została przepisana.

chorobą zaraźliwą i śmiertelną, w miejscu gdzie lekarzy nie brakło?
Tak, jednego zabrakło — jego własnego potężnego żądania, aby się to nie stało!!
jego woła nie wzniosła się granią skalistą, przez którą niemogłaby przejść Śmierć.
Nie zażądał życia — on, który życie dał tym najdroższym!
Więc na dnie swej istoty — on zaprzecza życiu, on je chce zniszczyć, tylko w momentach zbyt straszliwego bólu — mówi: Życie, nie gaśnij!
Ten kto zaprzecza życiu, jest świętym lub szatanem.
Świętym Arjaman nie jest, nie chce być, gardzi tem! —
Omal nie spadł, gdyż zerwała się skałka mu pod ręką. Kruche były tu skały, niedarmo zwane Łomnicą.
Wszedł na przełęcz.
Wicher wył z siłą, mogącą połamać najgrubsze drzewa. Należało się kryć za wysterki skał. Lecz Arjaman czuł się dobrze w tej wściekłej muzyce, złożonej z tysiąca orkiestr piekielnych.
Mózg nie mógł nic wymyśleć, prócz poddania i rezygnacji. Lecz tych dwóch słów nie miał w mowie swej jaźni. Co innego, że można się zaczaić.
Lecz na Kogo?
Z kim tu należy stoczyć walkę?
Kto jest dość potężnym przeciwnikiem?
on sam! Walka ze samym sobą — z własnym zaufaniem w szczęście, harmonje i wielki ład Kosmosu.
Ten, kto chce zwyciężyć swój los tragiczny — musi stawić ołtarze Luciferowemu Światłu. Dlaczegóż klęka na tych głazach, skąd może być strąconym w otchłań przerażającą —