Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/294

Ta strona została przepisana.

lampa, przeciskało się światło przez ciężką ze skóry niedźwiedziej zasłonę.
Dąb był tak gruby, iż trzeba było uczynić sto kilkadziesiąt kroków aby można było obejść dokoła. We wnętrzu pnia rozległ się poryk, jakby dzikiego źwierzęcia. Arjaman wszedł przez zasłonę. Ujrzał iż wnętrze dębu było podzielone zasłonami na kilka maleńkich cel. W pierwszej był głaz i na nim bożyszcze mongolskie szczerozłote.
W drugiej (atmosfera wonna od werbeny) był stolik lakowany mandżurski, na nim rozłożone karty też nie europejskie, z wschodnimi kabalistycznymi znakami.
Mata do spania, instrument dziwny do muzyki, sztucer wiszący na ścianie dębu, oraz kilka książek wschodnich na półeczce. Były tu nadzwyczaj rzadkie lub może nieznane rękopisy praw Dżyngishana, opowieść z miniaturami o Potockiej w Bachczysaraju; tom Beniowskiego i tom wyższej matematyki.
Kiedy to rozglądał Arjaman, nie dotykając niczego, rozległ się wesoły śmiech tuż z za kotary.
— Widzi Pan, że mnie Pan znalazł. Ale do mnie teraz nie można. Tu jest cysterna kamienna i ja kąpię się w tym naturalnym ciepłym źródle. Zbyt zimną jest bowiem woda tam w jeziornych głębinach, żeby można było spełniać nakazy Proroka. Jakże pan przyjął moje powitanie na przełęczy? Ta kula wyleciała z mojego sztucceru. Ktokolwiek by tu szedł, spotka się odrazu z moją kulą, a wyczuje go choćby na największą odległość moja czarna pantera, z którą radzę być w wielkiej zgodzie. Kto się jej spodoba, temu krzywdu nie uczyni. — Mój sztucer niesie na 4000 metrów i na ten dystans, Pan wie, iż nie chybiam. Zatem ma pan już drugi dowód, iż właścicielka pantery jest dla Pana odmieniona. —