Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/298

Ta strona została przepisana.

wzniósł nad wodę, niby okręt Argo zwycięski — obłok czarny z niego się oddziela.
Znowu Arjaman wyciągnął się na śniegu bez czucia.
Kiedy wzrok jego błądzić zaczął w wyżynie nieba — uczuł, iż ktoś obok siedzi, włosami owija — i na piersi jedwabistej kładzie jego głowę.
Arjaman nie widział nieba nad sobą, widział serce krwawe tam po ścieżynie w górach, wlokące się wolno — z trudem, drące się na głazach.
Meduza przy nim, która ma węże na głowie, wydarła tamto serce!
Przypomina teraz: w grocie Króla Wężów znał już Zolimę — zwała się —
nie pomni. Starodawnie, a w najdalszą przyszłość...
I znowu mrok w oczach...
Serce tam na ścieżynie górskiej zaczęło się wpatrywać w niego jasnowidzącymi oczyma.
Wstał i podniósł się nakoniec z tego trzykrotnego raz po razie omdlenia. Wziął do ust śniegu, był zupełnie przytomny i wiedział, że takim już zostanie.
Śmiał się. Lecz to jemu tak się zdawało, bo Zolima usłyszała tylko głuchy zgrzyt zębów.
Leżała nieco wyżej nad nim, rozłożyła szkarłatny szal, księżyc oświetlał jej niebieskawe ciało w rozwiewającym się jedwabiu.
Noc była letnia niezwykle ciepła.
— Nie weźmiesz mię? — spytała cichutko, jak Persefona, kiedy za chwilę ma wstąpić w mroki podziemi Hadesu.
Zaśpiewał Arjaman — echo śpiewu dzikiego potężnego zafalowało wśród skał. Król Wężów napoił już ze swego rogu, napełnił mu płuca wichrem z Atlantyckich roz-