Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/302

Ta strona została przepisana.

ga się — i tęskni. Błyskawice krwawe jęły mieć, gasząc blask miesięczny.
Legł obok niej i patrzył w jezioro, gdzie działy się mity. Uczuł jej usta, całunku nie oddał wzajemnie. Wziął ją tak zimno, jak wąż łączący się z wężycą.
Księżyc złączył się z chmurą.
Nie wiedział nawet, czy odeszła z niego rozrodcza moc.
Kiedy Ona wytężyła się w ekstazie, gigantyczna postać Króla Wężów zabłysła wśród gór, przechyliła swą koronę nad falujące lasu wierzchołki.
Arjaman wyrzekł głośno spokojnie, jak bizantyjski cesarz Archiereus, czytający wyrok zagłady dla całego plemienia inowierców:
— Niechaj będzie Demonem na wieki wieków — to, co się z nas teraz narodzi. —
— I ja tego żądam rzekła Zolima.
Mrok.
Chmura przepłynęła — lecz księżyc już zaszedł za góry.
Mżenia błyskawic stawały się coraz potężniejsze.
Wstał i odjął ręce Zolimy ze swej szyi.
Krzyk bardzo słaby, daleki.
Na przełęczy w długiem konwulsyjnem mżeniu łyśnicy — ujrzał żonę idącą w lunatyzmie, targaną wichrem, czepiającą się skał, które wisiały nad jeziorem.
Mrok nagły. — Arjaman już zrozumiał wyrok piekła wydany nad sobą, założył ręce i patrzył w mrok. Łysnęło. Z wyżyny tysiąca metrów postać biała, wydająca się przeźroczystą okiścią zamarzłą, wyciągnęła ręce — jakby błogosławiąc — czy — — ? wtem wicher ją porwał i uniósł.