Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/35

Ta strona została przepisana.

się po dziewięciu dantejskich kręgach mego serca, będę musiał strącić w otchłań. Kobiecie jej nie oddam, gdyż każda jest Nietotą, lichą rośliną, pokrewną Lepidodendronów, na której jednak rozpryska zawsze kosa mojej metafizyki; Bogu nie — gdyż jest to malarz swej własnej bezeczci: El pintor de su deshonra — malarz, który w ludziach wymalował swą odwieczną infamję: jest On zły, mściwy, narzucający się ze zbawieniem, nie pomagający nikomu, i jak fakir płynie na lichej tratwie przez swe najgłębsze nicości: nie dziw, że co chwila znika nam z oczu!
Miłować nie mogę niczego, prócz bezmiarów, niezapełnionych jeszcze krzykiem żadnego okrętu Argo, żadnej karaweli Wasko de Gamy, żadnego aeroplanu, żadnego podwodnego statku, uwięzłego w Bizercie.
Tam — wieczne tam — bezdroże jedynie miłuję!
Wieszczka Lodowców powiedziała mi, streszczając swe wrażenie:
— Arjaman nie uświadamia nic, zapomina o wszystkiem i nie umie wyciągać wniosków z niczego. —
To straszne, nieprawdaż? Przypominam, że w kajucie rozbitego okrętu czytałem powieść o księciu, zwanym Idjotą, wprawdzie to był wcale nienajgłupszy z ludzi!
Także i Don Kichot, kiedy wyzdrowiał na łożu śmiertelnym i puścił się w nową podróż — to zadziwił nawet Sanczeza Pansę swoją roztropnością! Może będzie tak i ze mną. Tymczasem moja mądrość polega przedewszystkiem na tem, że zdała żyję od ludzi, bo inaczej byłbym przez nich odrazu strąconym aż na dno. Wywędrowałem do takich krajów, gdzie wogóle już nazwa człowiek staje się nonsensem.