Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/36

Ta strona została przepisana.

Milczeniem bezgranicznem zakończyła się ostatecznie rozmowa Arjamana z limbami.
Ten szukający Wtajemniczeń nie domyślał się, ze jego spowiedzi wysłuchuje najgroźniejszy tyran, najzręczniejszy Proteusz, najbardziej nieuchwytny wróg Boga w Tatrach!
Trismegista — Król Wężów, który oddawna już rzucał na duszę Arjamana swe trujące mroki...
Arjaman wyszedł z groty nad morzem wśród jarów Lodowca Zgonu i szedł kędyś po ciemku.
Deszcz ustał.
W smętnym mroku ginęły za widnokręgiem krwawe żarze księżyca.
Wydawało się, ze to już zmierzcha Kosmos: niezmierna melancholja zaprzepaszczania się natury i serca! Arjaman uczuł się zawieszony w jakiejś pustce bezkresnej, jak Szymon Mag.
Wzięła go nieprzeparta ochota zejść znowu, lecz już ostatecznie w rozszczelinę wulkanu, gdzie żył Król Wężów, i zakołatać tam do bram śpiżowych.
Wtem uczuł mróz, jakby tysiące macek głowonoga. W górze zawieszona głowa demonicznego Węża ze szmaragdowymi oczyma — niżej zaś otwarta czeluść do straszliwego jego Zamku.
Arjaman ujrzał, iż niema już innego zejścia z wysokości niezmiernej: wyjące wzburzone morze wydawało się z tych wyżyn jeziorem, śniącem w jesiennej topielic kołysance. Głos jakiś wewnętrzny szeptał mu: wytrwaj jeszcze — bliskie zbawienie twe!
Lecz upór zwątpienia, rozpacz wieloletnia i poczucie zemsty przeciw własnemu losowi zwyciężyły.
Jak księżyc walący się na ziemię, zasępiła całe jego