Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/38

Ta strona została przepisana.




ECHO HEJNAŁU.


Tatry! wy niezgłębione otchłanie Prawiecznej niewiadomej Duszy!
strażniki piekła mego, grozicie krawędźmi skał!
Księżyc tu mnie rozskrzydla i wiązy moje kruszy,
tu idę w Dantejski szał!
Tu zapada wzrok mój w czeluście Gehenny,
szumią nademną puszcze olbrzymiej Nietoty;
Murań w koronie, jak Sezam tysiącpromienny,
obłoki lotne — hufiec Cherubimów złoty!
Tu jestem z mą zagadką... (wóz bohatera wspiął się na mury przeznaczeń!) —
Wchodzę w ciemne komory, gdzie złoto krwi pleśnieje w cieniu...
Mam tysiąc zamków, a każdy jest księgą coraz głębszych znaczeń —
i żyję w wiecznym płomieniu.

Rozwieram bramy Ornaku — idę w tych grot kolumnady...
Hejnałem mógłbym zbudzić Królewnę i jej wojowniki —
lecz mą harfę oplotły straszne dziwne gady,
które już znał Herakles... Księżyc, jak wieszczy Walmiki,
świeci w toń moją — — w toń morza... Tam wirch zdruzgotany
dawnego Boga — — 
— — — — — — — Polska zginęła w przepaściach, szła na takie słońca,
wywiodła z raju tak wielką miłość ku Mroczni niezbadanej,
że teraz musi — Nike tęczująca,
rozwiawszy pióra, lecieć w Wiecznych Burz płonący stos,