Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/39

Ta strona została przepisana.

na gór tych najwyższy wirch... tam ujrzy Drogę Jedyną z niezmiernej oddali,
tam już Jej niedosięgnie maczugą zły, potworny starzec — Los,
tam pójdzie w mroku bezmiernym i Wiedzę ostatnią wśród gwiazd wykrysztali!
— — — — — — —
Z tatrzańskich źródeł wyniosłem wam pieśń — niech idzie!
nie wierzę już w naród, który mogilna żre pleśń —
lecz wierzę w wirchy Świateł, większe od gór Hiamawatu!
Z doliny nędzy — — gór wschody ku słonecznej wiodą was Izydzie...
miljony gwiazd w tym Kościele zaiskrzą całemu wszechświatu!

Tam zorze Sybiru, katorga (w krainy te wwiódł was Anheli!)
lecz mórz mojej rozpaczy nie zwiedzał nigdy Jan z Kolna, —
gwiazd mych nie mierzył Kopernik! w milczeniu wiecznych wierzchołków
odkryłem Wam ten kraj, gdzie tylko dusza żyć może tam wolna,
mroku mojego nie zniesie czerń błotnych pachołków.
Lśnią karawany słońc! — wciąż wyższe — promienistsze słońca!
Na wolność!...
— — — Mam wyznać? ludzie zdają się mi glisty
marnemi, które świdrują mogiłę...
— — — Mam wyznać?-trzeba im chlewu, a nie gór z dyjamentów!
żadna pierś nie zdoła oddychać tam, gdzie duch wieczysty
wyszedł z swych urojeń, ambicyj — i trwożnych miłosnych zamętów.
Mógłbym z teraźniejszości szydzić — i strącać kamienne lawiny,
bo nienawidzę podłej wciąż przed Jaźnią zdrady — —
(uczcijmy — Judasza!) —
bo niema gorszych głupców, ni gorszej przewiny,
niż twierdzić, że w nas jest Polska! gdzie my prosperujemy — tam Ona zginęła!
Ta ziemia — Matka Boża, cięta od pałasza,
nie dozna — Zwiastowania! czyż dziw, że brama się Ornaku zmknęła,
gdy wszelkie padło dziś ma się za Mesjasza!
Ten, co za miliony walczy — Duch piorunowłady:
Lucifer, Światowid, Agni, Angramajn — — niezależny
od ludzkich kiepskich przemyśleń i niewiar! — —
Już dość! drwię z waszych smaków! — —