Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/58

Ta strona została przepisana.




III.
TWÓR LUDZKI.

Niebo wyglądało już jak turkusowy, zaświatowy ocean z horyzontami ze złota i płomieni; gór mrocznych niebosiężny ołtarz, na którym płoną umarli. Kto wtajemniczył się w życie ludzi najdostojniejszych na ziemi — temu nie będzie nowe, choć pozostanie dziwne, że z olbrzymiej skały Giewontu wyszedł Mag Litwor, jeden z tych zaginionych Magów, którzy jeszcze gdzieniegdzie są i kiedykolwiek mają się stać.
Nie był on sam — za nim szedł jakiś magopodobny potwór, uśmiechał się napuszenie, w kompilacji robaczliwych instynktów i taniego rozsądku. — A to oszust! rzekł, myśląc o Magu i świecie, do którego ten go wprowadził.
Nie obrażajmy jednak zbytnio Mangra: był to zwyczajny człowiek.
Trochę więcej, czy trochę mniej podły — co to już znaczy?
Jedna z tych bestji, które, jeśli mają kaczy dziób naiwności, to w tyle kryją jadowity szpon znęcania się nad wszystkiem, co nie jest kaczodziobem.