Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/59

Ta strona została przepisana.

Jedno z tych zwierząt stadnych, które żyją z wzajemnego oszustwa: zawsze chciwe, choćby miało pałace, zawsze spekulujące na tym, ze ktoś inny ma zasady wzniosłe i według nich postąpi, ono zaś ma frazesy — kto wie? może jeszcze wyżej podlicytowane, ale uważa za swój wyjątkowy rozum, żeby w życiowej tak zwanej walce — iść drogą geszeftu i żuiserstwa, wie bowiem, że wśród równego sobie stada, po niewymownie opłakiwanej śmierci, będzie nazywało się nieboszczykiem, t. j. niebo ziszczającym.
Kiedy Chrystus nauczał: „Kochaj bliźniego, jak siebie“, — kaczodziób oznajmi: kochaj więcej, niż siebie, bo myśląc, że on jest tym jedynym bliźnim, lęka się wszelkiego ograniczenia zakonu dobra w zastosowaniu do swego ja. Tak przemykając w masce religji i etyki, dążeń społecznych i narodowych, lub choćby w imię postępu i socjalizmu — kaczodziób postara się wybić naprzód — jako prorok wilczo­‑prosięcego stada.
Taki Mangro dziś jest zwykłym wyjcem opinji publicznej, jutro będzie przewódcą partji, luminarzem stowarzyszeń i salonów, obejmie katedrę, meeting, kazalnicę, lub dom gry.
Taki szakal zawsze okradnie, zawsze wywącha, zawsze obełże, zawsze pojmie niewinną, lecz bogatą cnotę za swą magnifikę, zawsze urodzi mu się szlachetny syn, który będzie musiał prać jego brudną renomę, jeśli na swe nieszczęście nie puści sobie kuli po pierwszym spotkaniu ze swym nieubranym już we frazesy papą.
Więc nie uważajmy Mangra za jedynego Kalibana na całej ziemnej wyspie.
Dlaczego jednak Mag Litwor znosił go w swojej obecności? Może pewne światło rzucą na tę sprawę własne słowa Mangra.