Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/64

Ta strona została przepisana.

życia potęgowały się tylko mądrość, wola i miłosierdzie, a nie umniejszały się siły fizyczne, owszem nabierały jakiegoś mitycznego hartu. Mrok czarnej brody, brwi krucze nad oczami lodowo szafirowymi.
Stał w kontemplacji smutku, który jest echem wszystkich rzeczy głębokich, nad głową zaś jego jarzył krwawy stygmat słońca. Dusza Maga pełną była rozpacznego cienia. Z wąwozów Nieszczęścia wyprowadzić jej nie mógł, on — wódz ojczyzny — chyba rozpaliwszy wiązki chrustu na rogach tysięcy dzikich bawołów, jak Hanibal, lecz nie mógł użyć tego sposobu, gdyż miał nad wszystkiem litość.
Więc wynalazł bezdroże podziemne, żeby nikogo nie ranić, jak skałotocz rył tunele w skale głębokiej, wchodził w rozpadliny świata przeminionego i w ametystami zarosłą jaskinię, ciągnącą się długim kurytarzem zagrobowych objawień. W labiryntach Giewontu znalazł szkielet wędrowca umarłego, który miał na piersi złotą enigmę — trójkąt klęczącego mężczyzny, przecięty trójkątem leżącej kobiety; na jednej stronie był napis: Wyzwolenie i trzy krzyże niespodziane[1], na drugiej wielka gwiazda i werset z Jezajasza:
„Ty więc jesteś Bóg niewidzialny.“
Modlił się Mag Litwor radośnie w przepaści nocą, gdzie nikt go nie oglądał — w tej przepaści najpotworniejszego z grobowców wśród mroku nieznanego śmiertelnym. Wędrowiec, który leżał umarły, szedł widocznie z tej polskiej krainy — ku jakimś innym światom, które może opuścił Mag Litwor.

Ten krokiem równym, lecz mijającym tysiącolecia,

  1. Góralska swastika.