Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/84

Ta strona została przepisana.

Odziany paprociami, wsparty o harfę królewicz z bajki stał w półmroku sali —
on, który wczorajszego wieczoru przed lodowcami myślał o samobójstwie —
teraz rozwierał naraz Bramę metafizyki ziemnego szczęścia.
Dotąd Arjaman olbrzymią swą wolę życia poddawał wewnętrznemu nakazowi wyrzeczenia się.
Pragnął, jak nikt — miłości i królewskiego panowania, lecz uciekał przed miłością, a królewskie panowanie zapalał w takich pustyniach, że z tego istotnie — jeśli nie Królowi Wężów — to ludziom był śmiech.
Teraz on zstąpił ze swych lodowców —
i tu był wśród sali, gdzie tysiąc ludzi zamkniętych w labiryncie muzyki, rzuconych na wszechwładztwo Minotaura Żądzy, wyciągało ręce do zjawienia owej chwili, która jest u poczytnych romansopisarzy wszystkiem!!
Królewicz w paprociach patrzył w mrok —
i nagle odwróciły się oczy, wspaniałe morskie oczy kobiety przedziwnej, zaczęły się wświecać w jego serce.

Kronikarz piekielny, który te dokumenty ludzkich dusz przegląda i notuje, nie może powstrzymać zgrzytliwej złości przed nielogicznością umysłu mistyka, który projekcją metafizycznego lśnienia we własnych myślach rozkoszuje się, jako zjawieniem kometo­‑kobiety.
Zanotujmy: nigdy miłość nie bywa wzajemna; nigdy nie spotykają się ci, którzy istotnie mogą potęgować w sobie wzajem pęd ku piekielności, czyli uwspanialić wolę Życia; miłość jest zjawiskiem, mającym początek i rozwój w każ-