Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Wspaniale zbudowana dama w czarnej powłóczystej szacie stała blisko, wtulając go swym białym szalem.
Królewicz —
ale dlaczego komplimentujemy bohatera naszego romansu tym arcyniepochlebnym tytułem ztrywializowanym przez panujące rodziny?!
I do tego królewiczem — Tatr? alboż mówimy tu przypowiastkę dla dzieci? Królem Tatr jedynym jest teraz Mangro, Arjaman niema ani jednej piędzi na własność w całej wszechświatowej ziemi.
Królewiczem — takim z ballady — jak np. może być król i królowa Wartogłowy, no — to przynajmniej znaleźliśmy określenie i należyte ujęcie wyrazu!
Wartogłowicz stał zimny i złowrogi, podszedł do wielkiego posągu Małpy i włożył w jej cztery ręce harfą swą.
Małpa była cudem amerykańskim zaiste, bo umiała czynić to, co należy czynić z każdym przedmiotem: świece zapalała, dziecko nakarmiła, buty oczyszczała, kobietę gładziła, a na harfie — jęła grać.
I w jednej chwili poruszyły się w groteskowym tańcu wszystkie marjonetki, któremi bawiła się fantastyczna dama.
Małpa grała matczicza — marjonetki bachantek, papieży, królów posuwały się w nabożnym, wielkopostnym, procesjonalnym tanie. Małpa uderzyła w ton Mszy Żałobnej Palestriny — i marjonetka króla Leopolda poklepała po biodrach marjonetkę panny Cléo; Falstaff w tjarze przycisnął księżnę Dosią Drze Pościel do ostatniego muru wyznań, a polski współczesny Małpoźwierz z miłą gracją odśpiewał arję o tonie swych jelit wśród zainteresowanych dekadentek.