Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/93

Ta strona została przepisana.

Wtem z niezmiernej dali rozległ się ponury religijny dźwięk gonga.
Arjaman rozwarł drzwi.
Księżyc, ten sam dobry wieczny Chrystus, mówił z nim — z tym niezawsze rozumnym, niezawsze przytomnym, niezawsze dobrym Nikodemem.
Dama wybiegła na werandę, milczała — a wtem papuga w klatce nad oknem wrzasła:
— Czemu?
Wielkie, rozwarte oczy damy, łagodne, jak u pasącego się zwierzęcia, mierzyły zczerniałą i złą twarz Królewicza.
Papuga zaś darła się:
— Pan chce za dużo naraz — Pan jest niecierpliwy!
Królewicz (zostańmy już dla zabawności przy tej nazwie) usłyszał rozkręcanie mechanizmu —
z najwyższym ździwieniem poznał, że i Dama była automatem.
Wtedy ją pogładził i rad był z czyjegoś tak wielkiego dowcipu.
Myślał, jak dobrze jest być wśród tych zdecydowanych mechanizmów — o ileż lepiej, niż mieć królestwo niepojętych aż do dna jasnowidzeń!
Dźwięk gonga rozległ się świątyniowym hymnem, harfa wypadła z rąk Małpy, zadźwięczawszy w złowrogim kassandrycznym rozjęku. Pręga bólu przeleciała po duszy Królewicza; przykrępowany do słupa męczarń, jak umęczony przez wrogów Irokez, śmiał się przeciągle, wspaniale.
Śmiał się, widząc, że takie i tym podobne arcyludzkie mechanizmy przyciągną niepohamowanie wspaniałą naturę Pentezilei.
Dlaczego obdarzał ją ogromem poetyckiego zaufania?