Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/94

Ta strona została przepisana.

dlaczego aż królowa amazonek? dlaczego nie zwykłe, dość naelektryzowane dziewczę? Co nam do tego? nam już zmądrzałym w uniwersytecie piekielnym?
Królewicz niech żyje w swej poetyckiej Walpurdze i niech mu się tam jaknajcudaczniej układają miłosno­‑astralne materjalizacje, esencje i dekokty.
Natura jest zręczną stręczycielką, umie naszeptywać o gwiazdach takim astrologom, którzy wpadają w studnię — na dnie czeka ich maleńki Homunculus imbecilis, w razie spełnienia snów. W razie niespełnienia — kula.
Przed królewiczem Tatry rozciągnęły się melodją światłocieniów błękitnych, czarnych, popielatych, zielonawych —
płaty śniegu forforyzują na wirchach.
Księżyc z za chmur rozsiewa złote mżenia i wszystko nasiąka listkami złocistemi, jakby wokół przecudnej Danae. Na niebie aljaże chemiczne z wielu rozjarzonych metali na chmurach —
oto laboratorjum dla myśli twych, samotniku!
Nie idź do tej, która cię odrzuci, nie rozumiejąc tak dokładnie, że choćby jej w 72 przekładach z komentarzami załączyć biblję twej duszy, ona, w najlepszym razie, kazałaby tę biblję ładnie oprawić i umieściła w szafce, aby jej nikt, ale to nikt jej nie ruszał.
Zapytana o wzajemność — zmierzyłaby cię wzrokiem trochę zmieszanym, lecz uprzejmie i chłodno rzekłaby:
— Panie? ja właściwie bardzo się śpieszę — —
Śpiesz się, śpiesz! na swym jachcie płyń w wodzie zatęchłej, cywilizacją nazwanej — wibruj, z tym lub tamtym de Mangro Rabsztyńskim! —
Królewicz szedł nad morzem, nie czując, że palce pokryły się rubinowymi zagłębieniami na gwoździach harfy