Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/173

Ta strona została przepisana.
AKT V.
(Nocą — w stronie pałacu, wychodzącej nad morze. Kolumna mrocznieje wśród skał.
Morze szturmem wspienionych wężów uderza o schody granitowe między drzewami.
B. Teofanu stoi przy jarzącym się ołtarzu, który rozświetla głąb morza i odrzwia wielkiej bramy z bronzu).
B. TEOFANU: Olbrzymie chóry świata

z olbrzymią płyną pieśnią,
bo cóż jest nad bagnem życia,
jak nie wzniesienie rąk?
Olbrzymie nucą chóry,
płanetne ognia kręgi,
dokoła mnie.
Przeklęty marny wieszcz!
przeklęty jest marny myśliciel!
przeklęty marny ksiądz,
przeklęty marny bohater,
nadewszystko:
przeklęty jest marny miłośnik.
Tylko ponadwaga —
olbrzymiość uczucia,
pragnień — myśli —
i zdobytej, już na wirchach, potęgi —
wytwarza Życie