Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/201

Ta strona została przepisana.
mieszka oddawna w szopie za miastem ten biskup Liutprand ze swymi zbirami, którzy się zwą leones, podobnie jak ich godny król Otton — Lwem Czerwonym! Bizantyni mają ich w nienawiści — bo Niemcy napadli Italję, Rzymian jednych mieczem, drugich wygnaniem zniszczyli.
LIUTPRAND: A wy jesteście lepsi, dzikie tauroscyty? Gdyby nie to, że jestem osłabiony przez złe jedzenie: najgorsze, że niema co pić! Ich przeklęte wino z rodzynków, smoły, sadła i gipsu!
ZBIR: Żeby się który ze strażników ulitował i sprowadził choćby o tę!
LIUTPRAND: Niech cię kto nie usłyszy — to ihumenia! niczego w kłębach zakryła twarz, aby ją lepiej w figurze oglądać; dalibóg, nie mam takiej wśród moich konkubin!
(Wysuwa się z tłumu katihumen Wszegard i Xięż. Teodora, jako mniszka).
WSZEGARD: Wybornie, doszliśmy aż tu galerją 40 męczenników, która prowadzi od św. Zofii. Może chcesz, to uwolnimy tej nocy inne  we siostry?
X. TEODORA: Nie, za dużo os — miodu nie wystarczy. Wracaj przez morze i przywieź resztę spiskowych. Gdzie jest Jan Cymisches?
WSZEGARD: Z kilkoma okrętami uderzył niespodzianie na flotylę Rossów. A tak, uprzedzi Nikefora, zanim ten okryje się nową chwałą.
W komnacie Bazilissy jest pewne Misterion: tak jest zbudowane sklepienie, że każde słowo tam wyrzeczone szeptem, słychać w celi Patryarchy i ja tam słyszałem, jak Teofanu wyznała miłość Janowi.
X. TEODORA: Co? wydrapię mu oczy!
WSZEGARD: Lecz ten nowy Józef wzgardził Putyfarową — he, zuch?
X. TEODORA: O głupiec, nienawiść uczyni ją straszniejszą dla nas, niż wszystkie straże fortecy Bukoleontu!
(Spotyka się nagle ze wzrokiem straszliwym Bazilissy Teofanu, która twarz Teodory oświetla pochodnią, lecz pogardliwie się uśmiecha i odchodzi).
PATRYCJUSZE: 1-szy. Ja mówię, że jestto Atena! choć stroi się długo i lubi towarzystwo w kąpielach — przecież ma większy wpływ na państwo, niż Nikefor.