Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/223

Ta strona została przepisana.
B. NIKEFOR: I ją? Jak śmiesz — mściwy faryzeuszu? wiedz, że w tej kobiecie jest więcej cudu, niż w całym twoim kościele —
PATRYARCHA: Prześladowcom kościoła odbieram Ciało i Krew Pańską.
B. NIKEFOR: Mam już komunję miłości i nie dbam o twoją komunię śmierci.
PATRYARCHA: Niechaj będą przeklęci w tym i w przyszłym życiu! dziedzictwo niech dzielą z Judaszem Ischarjotą, zdrajcą Boga! niech przyjdzie na nich trąd Jezego i groza Kaina! Niechaj nie da im nikt wody, ni ognia, miejsca na ziemi, ani dla oczu ich przestworza: Anathema! należy ich odstąpić — można ich zabić!
(Wszyscy uciekają, nagły zapęd śnieżnej burzy gasi lampy, staje się zupełny mrok — wycie morza. Krzyk tłoczących się ludzi — Bizantyni rzucają się na orszak Teofanu i rozpędzają. W mroku jarzą klątewne dwie gromnice. Przy Nikeforze zostaje dwunastu morderców, przebranych za nędzarzy i włóczęgów).
B. NIKEFOR: Zostaliście ze mną: ty wędrowny ślepy pieśniarzu, ty pogromco niedźwiedzi, starzy pokaleczeni żołnierze żebracy — i ty, karany pod pręgierzem rozbójniku, i ty kenobito —
DWUNASTU MORDERCÓW: My jesteśmy przebrani mordercy. Wielu z naszych zabiła Bazilissa, dając im w puharze truciznę lub spychając z wieży... Z nas wzięła przysięgę i uczyniła Twoich apostołów.
B. NIKEFOR: Wyłóżcie mi słowa psalmu:
„— bez przyczyny zastawili na mnie w dole sieci swoje i bez przyczyny ukopali dół dla duszy mojej. Chociażem