Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/247

Ta strona została przepisana.
B. TEOFANU: Powiem ci za mędrcem: Jedyną wymówką Twojego Boga jest to, że go niema.
ŚW. ATANAZY: Jesteś już w piekle. Słyszę — słyszę już z upojeniem Twój jęk z czeluści. Pan miłosierny dał nam z wyżyny swego nieba radość niewymowną nasycania się mękami potępionych.
B. TEOFANU: Nasyć się.
ŚW. ATANAZY: Nie mając nadziei zbawienia, żyj wśród ciemności murów — w miejscu anielskiem, chodząc sama, jak zły duch.
Obudzi Cię w nocy dzwon na modlitwą, kiedy będziesz chciała oddawać się Twemu inkubowi.
Legniesz twarzą na worach z kośćmi pustelników przy tlącej się gromnicy w lochu, kiedy będzie Ci za murami wyśpiewywał pogański słoneczny wyklęty Helios.
Zamiast iść do lasu i ogrodu, będziesz ślepła, oczy Twe wygniją nad haftem złoceń na ornatach, wyszywanych tym jednym monotonnym ściegiem: Kyrie Elejzon.
Przed dzwonem wieczornym rzucą Ci, jak szakalowi, trochę zgniłego zapleśniałego jadła w pękniętej skorupie, aby odpłynęła woda i męczyć Cię mogło pragnienie.
Ty, co wykwintnych umysłów szukałaś, będziesz miała warczenie złych plotkarek, kułaki grubiańskich Furyj, złośliwe spojrzenia obłąkanych, wymówki skąpych rezydentek — bo jako spowiednik nie mam złudzeń — klasztor jest miejscem aniołów, którzy śpiewają przez tłum tępych i nikczemnych.
Ty, co miłowałaś zakazaną mądrość Plotyna, Trismegisty, Hieraklita, Homera, indyjskie Wedy, Sisupala Bada, Bhagawat-Purana Ty, druga Hypatja Aleksandryjska — co mierzyłaś z matematykami prze-