Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/25

Ta strona została przepisana.

mówcie, że Bóg rządzę wszystkiem!
Sposobem niewypowiedzianym
przyjąłem kształt niewolnika —

(Lud poczyna szlochać — muzyka organów przytłumia tę walkę duszy z ortodoksyą; wśród szumu i dźwięków wyrywają się jeszcze tylko słowa oddzielne).

Duszo moja nieszczęśliwa,
do wybranej nędzy niewolnika
z wniebowziętym sercem dąż!

(nagle zrywa struny i z uśmiechem męki schodząc z ambony idzie wśród rozstępujących się tłumów.
Teofanu przyzywa go — Roman Melodos podchodzi ku niej opuszczając oczy —
Teofanu powstaje z tronu i podaje mu swoją ikonę)
B. ROMAN: Teofanu, zamiast ikony Matki Boskiej dajesz mu własną!
TEOFANU: Matkę Boską żywą —
B. ROMAN: piekielną!
(Roman Melodos bierze ikonę Teofanu — przyciska ją do ust — nagle rzuca ją i ucieka).
LUD: Żarem oparzyła mu wargi — ognie buchnęły — rogi czarne wyrosły nad jej czołem w djademie — on idzie na pustynię, aby zbawić duszę swą — i jej! — nie, jej nie zbawi!
B. ROMAN: (podnosząc ikonę Teofanu) Wysączyłem już wszystką radość ziemi i Ty mię ukrzyżuj na Golgocie Twojej obojętności.
TEOFANU: Do kwiatu ginącego mówię: zwiędnij! słońcu, które zachodzi modlę się, aby nie wzeszło!
B. ROMAN: Żyjesz w wiecznym mroku nad ziemią —
TEOFANU: Z mroku wyłaniają się usta tajemnicy.