Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/59

Ta strona została przepisana.
się mnichów; opętany szatańską myślą wzniesienia na nowo zburzonej wszechrzymskiej potęgi — skarbami wabił, przekupywał, gorszył owych młodzianków niewinnych: idących do Chrystusa wodzów frankońskich i anglogermańskich, warangów, rossów i kaukaskich Lazów — wszyscy jak ćmy lecieli do złotego Cargradu, który ich przekupywał, waśnił, truł i mordował.
Dopiero miecz Arabów, nucących Imię Boga, odwrócił uwagę i myśl bazileusów: wejrzyj na wolny rozwój Wenecyi, Amalfi, Italskich republik, na Kroację — która utworzyła niezależne katolickie państwo!
Święty miecz arabów! ich natchnienie — ich wiara — ich prawość — prostota ich wodzów, którzy sami chleb pieką, w nocy się modlą, jedyne swe ubranie co tydzień piorą i wtedy nie mogą wyjść z namiotu: ludziom tym nie brak środków na walkę.
SW. ATANAZY: Słyszę zbliżającą się burzę, a w niej śpiew tysięcy arabów, którzy napadają na twój obóz —
NIKEFOR: Arabowie zgnieceni — niema ich tu. Broni się jeszcze z resztkami rycerzy w tej baszcie krwawego Hadesu mężny Seif Eddewlet, lecz inżynierowie moi podkopali się już pod mury, założyli bierwiona — a gdy zapalą, to baszty z hukiem olbrzymim runą — i zakończy się walka o państwo księżyca!


(W oddali słychać głuchy, zbliżający się straszliwy grzmot: wicher nagle rozrywa szatrę, gasi lampę i unosi precz namiot tak, że wzrok spostrzega ukryte za nim góry. Z wirchów leci pieśń nucona przez tysiące arabów. W mgnieniu błyskawicy widać ich konie zstępujące ze stromych gór, które cyrkiem potwornym opasały obóz Nikefora).