Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/71

Ta strona została przepisana.
Podwójne słońce wschodzi nad mocarstwem świętem bizantyjskiem: Nikefor — Teofanu!
Rozkazuj, Kosmokratorze, Władco tego świata i dusz za grobem.
NIKEFOR: (nie zwracając nań uwagi) Odbiłem ci wieżę i mam lepszą pozycję.
SEIF EDDEWLET: Teraz gram śmielej, mając cię równego.
BAZYLI EUNUCH: Bringas pod pozorem, że strzeże władzy dwojga małych cesarzów — zamknął port żelaznym łańcuchem! na murach postawił zazdrosnych sławie twych armeńskich pułków — żołnierzy macedońskich; Teofanu chciał uwięzić, lecz Ona się wymknęła; ludowi groził, że go zagłodzi, sprzedając za sztukę złota garść mąki; ojca Twego wziął, by oślepić — —
SEIF EDDEWLET: Utraciłeś pieszka.
BAZYLI EUNUCH: lecz ja wzburzyłem lud i wyrwałem Twego ojca z rąk straży. Przy pomocy trzech tysięcy mych niewolników zniszczyłem kilkanaście pałaców z partyi Tobie wrogiej — z kościelnych ambon kazałem głosić, że nosisz włosienicę, że jesteś największy z Cezarów, a równy apostołom, i będąc Epipsychidionem wielu świętych kenobitów, będziesz mimo to miał do rozdania ludowi potrójne złote monety w każdym kawałku chleba wśród igrzysk.
SEIF EDDEWLET: Szach!
BAZYLI EUNUCH: Senat porwałem wymową, wykazując, iż otworzą się nowe urzędy wraz z zawojowaniem Izmaelskich królestw mocą Ducha świętego, objawiającego się przez Twój oręż —