Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/10

Ta strona została skorygowana.

Wreszcie adwokat, poruszony tym, że słowa Kondora kosiły każdym swym zamachem życie mnóstwa ludzi i rodzin — zwrócił się do niego z wyrzutem:
— A czyliż pan nie byłeś między niemi? i pan miałeś niegdyś wysokie porywy do ujrzenia ludzkości wolną, równą, szczęśliwą! pan teraz gubisz tych ludzi, których podżegałeś — między któremi uznałeś się godnym za wodza — których opuściłeś, aby grabić i zbójecko hulać po dworach! Kiedyż zamilkniesz?
— Panie prisiażnyj powieriennyj! moje sumienie nie należy do pana! jedno tylko mnie zmusi do milczenia — odrzekł szyderczo Kondor — a tym jest kula w łeb! Dopóki ta mi nie przejdzie mózgu, będę korzystał z moich praw do życia! —
I zaczął dalej ciągnąć historję całego ruchu w gubernji.
Ukończone śledztwo. — —
Do celi samotnie siedzącego Piotra wszedł Kondor, bystro badając, jaki ruch uczyni więzień.
Lecz ten, podniósszy wzgardliwie głowę, znowu opuścił ją ku lepionemu z chleba więziennego posążkowi.
— Eh bien, chéri — zaśmiał się Kondor: marzysz o kobiecie, poraby wyjść, co?
— Proszę wyjść.
— Wybacz, że usiądę. A tak zdawałoby się nie dawno mówił ci jeszcze nauczyciel Anfonow: Piotr takoj to, za dikoje nachalstwo dwadcat’ czetyrie czasa w karcerie! pamiętasz, jak ja ściągałem od ciebie wypracowania, ale zato ty uderzyłeś mnie w twarz za jakiś mój niewinny koncept o rozgniatanych poziomkach na twarzy twej siostry.
— Wyjdź pan z mej celi.
— W kółku naszym samokształcenia byłeś pierwszy. Zawsze starałeś się mnie upokorzyć — np. w tej