Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/102

Ta strona została przepisana.

Ba, jeśli rzekłem: Bóg, to nie dowodzi, żebym wierzył w sprawiedliwość porządku ziemskiego.
Niema nic głupszego, niż formułę cnoty rzucać na świat cały. Świat nie jest domem wychowawczym.
Nawet „w świątyni mroczną głąb idę, by wykraść nowy dywan“ — mówi Omar Chayam.
Świat jest chaosem, w którym twórcze moce silą się wytworzyć Kosmos.
Świat jest zbyt głęboki, żeby można było podłożyć pod niego morał.
A co do sprawiedliwości — przypominam czyjeś zdanie — że nie jest ona na tronie, ale w łożu: biedactwo śpi.
Inaczej, czyżby mogły dziać się morderstwa, męczenie natury przez ludzi, ludzi przez siebie wzajem? — np. wiadomo, iż na wojnie współczesnej jednych krzyżują, przepchawszy drąg przez muskuły karku, i przybiwszy do tego drąga ręce — — innym zaszywają powieki, puszczając więźnia między kręgi roztopionej smoły.
Doprawdy, wobec istotnego podłoża natury ludzkiej najdziksza zbrodnia nie powinna nas dziwić.
Wszakże powstaliśmy z ewolucji i kłapią w nas instynkty pawjanów, makich lub tych ludów w Afryce, które żywią się glistami.
Dziwić może tylko jedno, skąd się bierze świętość, prawość, poświęcenie, honor? większym cudem jest, że wszyscy ludzie naraz się nie wymordują i nie zjedzą, niż to, że czasem ktoś popełni zbrodnię, od której pójdzie mróz po kręgosłupie, jakby między ciało i koszulę wpuścić kawał lodu.
Ale życie zamrzone jest w czwartym wymiarze wierzchołkiem stożka. Dlatego dzieją się czasem dziwa.