Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/103

Ta strona została przepisana.

Naprawdę zaczął konać organista, który ożenił się z bardzo ładną dziewczyną i został właścicielem dużej kawiarni w Kijowie.
Umierając, że nie wyzbył się demonicznego aparatu, wyjawił księdzu wszystko, jak było — chcąc jeszcze Mirę wysłać na Sybir.
Ksiądz odmówił mu rozgrzeszenia, jeśli nie wyjawi policji, że ja jestem niewinny.
Wziął ten ksiądz dużo na swe sumienie... jednych wracać do życia, drugich wpędzać w ciemny, straszny loch, gdzie przecież najczęściej kończą ludzie obłędem.
Rozbiegły się telegramy po świecie; naprzód do monarchy, a stamtąd do stacji, która była najbliższa tej kopalni, gdzie pracowałem.
Ale z powodu zimy telegram przeleżał — od miasta telegraficznego do nas było dwa tysiące wiorst. I dopiero latem przybył parowiec.
Z wielkiemi honorami posadzono mię w I klasie parostatku.
I znowu I klasą ekspresu, salutowany przez urzędnika do umyślnych poruczeń, jechałem wprost do Petersburga.
Tu miano mi przywrócić święcenia w katedrze, a godność obywatelską w ministerstwie.
Obchodziłbym się i nadal wyśmienicie bez tych dyplomów na człowieka, gdyby nie obowiązek pocieszenia moich parafjan.
W Petersburgu przybył do mego hotelu z wizytą hrabia Niezgnojowicz.
Twarz jego była zawsze piękna, ale oczy wydały się mieć więcej złośliwego blasku.
Drwiąc z Albina, opowiedział, jak ten głupiemi zeznaniami sprowadził na nich śledztwo, ale natychmiast upadło, nie poparte niczym.