Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/117

Ta strona została przepisana.

kościelnej spaść musi na bezwinnych, lecz mogących za wiele!
Mądrą wydaje mi się ta myśl i jakby wypisaną z grobowca chaldejskich magów.



Piotr zamyślony potarł czoło. Rękopis aktu sądowego wrzucił z powrotem do ognia. Teraz już gorzał doszczętnie.
— Jeśli to jest wszystko prawdą — mówił — a dla czegóż mam wątpić, widząc tego człowieka nieskazitelnego — przeto jesteśmy na progu do tej tezy, że w swych przedziwnych głębinach życie kryje olbrzymie psychiczne rozwoje...
Życie nie jest mechanizmem...
Życie jest świętością, jak nie było jeszcze świętych, i wraz potworem, jak nie było jeszcze potworów.
Obok heroicznych przejawów drzemią w nas instynkty dawniejsze niż te czasy, gdy dzikie hordy zjeżdżały z wyżyn Pamiru w żyzne fjordy wielkiego morza, które falowało na dzisiejszym Gobi...
Instynkty mądre i okrutne, jak instynkt os rozbójniczych, które paraliżują swą ofiarę, aby nie mogła poruszyć się...
Gąsienica, której tylko nerwy ruchu są nakłute jadem, wegietuje, zostając świeżą strawą dla poczwarki przez całe 6 tygodni, gdy jest pożerana żywcem.
Zdumiewa mnie ten okultyzm w zbrodni. Ale tymbardziej, zabijać na mil tysiąc od nas — i nawet tego nie uświadamiać? sobowtór jakiś opuści nasz dom, a świadomość, jak lokaj niedbały, tego nie zauważy?...
Lecz nacóź mi „okultystyczne prawdy“, gdy sznur