Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/123

Ta strona została przepisana.

Ale on pchnął mię silnie i, patrząc w głąb rozognionym wzrokiem, zakrzyknął:
— Nie pozwala ci widzieć twoja nadmierna umysłowość... — miasto całe zginie za chwilę... Idźmy w dzwony uderzyć... oh, ratuj moją córkę, Sylwję...
Wieść ta zdumiałaby mnie... w innym czasie — — Sylwja była jedną z towarzyszek wyprawy.
Ksiądz pochylił się — i gdybym go nie wstrzymał, runąłby niechybnie. Był w medjumicznym stanie. Zaprowadziłem go do mego pokoju i ułożyłem. Niepokój nie o siebje wstrząsnął mną. Nie mogłem jednak uwierzyć, że grozi niebezpieczeństwo Mesynie ze strony Lucyfera.
Lucyferyzm — to pojęcie mocy, które w najgłębszych ciemnościach naszych świecą, jako nadświadome. Wprawdzie od tego świecenia ciarki po skórze przechodzą, a mózg przeciętnego konsumenta tlenu wybiera się na spacer, z którego nie wraca w całości.
— — — Z księdzem Łąckim zamieszkiwaliśmy niedaleko klasztoru zakonnic, a z nim ta, którą nazwał swoją córką. Mąż Sylwji odjechał do Ameryki, mając nadzieję poprawić nadszarpany majątek.
Sylwja była osobą niezwykłej pogańskiej wzniosłości i wielkiej pogody; nieraz żartowała, iż w przeszłym wcieleniu musiałem być jednym z kardynałów Renesansu, którzy brali swe miłości obrzeżone w purpurę i na tronie.
Poza studjami nad Mendelejewym, Lajellem, Züssem, Lüżonem — czytywałem z Begleniczą Lionarda da Wincziego, jako przeciwwagę autorom różnych czarnych i białych Magji; nietrudno było wykazać bezdenną ich zarozumiałość i ignorancję. W tych stertach zaledwo gdzieniegdzie tkwi ziarno prawdy.