Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/124

Ta strona została przepisana.

Ale Lucyfer nie był dla nas tylko mitem czy symbolem. Wyczuwaliśmy jego obecność w Kosmosie, razem rozmyślaliśmy o Lucyferze i jego straszliwej samotni.
Nauka nie była tu bynajmniej muszlą, pokrywającą miłość.
Nienawidzę maskujących się erotyzmów, które stanowią przeważną atrakcję i zarazem unicestwiają wartość stowarzyszeń okultystycznych.
Trafem wybrał mój mistycyzm kobietę nietylko gienjalną, ale przytym z tronem czarno­‑kasztanowych włosów, iskrzących ogniami, jak bronzowy kamień chalcedon, lub raczej jakby jesienna pieśń lasu, gdy na bronzowych liściach migoce wschodzące słońce...
Wzrok Begleniczy podobny do groty Kaprejskiej, na dnie tych lazurów morskich odbijało się mroczne, gorejące lawą Inferno.
Wzrok Begleniczy był piękniejszy od wszystkiego, co stworzyła przyroda.
Lecz jej dobroć, jej mądrość, jej bezmierna radość niesienia słońca wszystkim — zdobywały jej admirację i nawet nazwę Królowej. A przeto miłość moja była podobna do tej Dysputy Rafaela, która się odbywa między niebem a ziemią.
Moja asceza polegała nie na martwym wycieńczeniu ciała, ale na wzmożeniu jego rytmu, jego precyzji muskularnej, jego impregnacji mocami okultystycznemi.
Pozatym orka w polu na Litwie, kopanie w winnicy, o ile byłem we Włoszech — konne jazdy, chodzenie po górach, moje pływanie dniami całemi po wzburzonym morzu, przepływanie wraz z Konradem od Szilla do Kariddi, czyli dawnej Charybdy — na przejazd ten barka z 4 wioślarzami zużywała najmniej