Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/138

Ta strona została przepisana.

Dach klasztorny zapadł z hukiem ogłuszającym, wyrzucając chmurę dymów.
Czarna jama zionęła na miejscu cel i kurytarzów. Chór kościelny ocalał — i te zakonnice, które należały do orgji, zanuciły wielki hymn do szatana.
Lecz jeśli magnetyzm ziemi rozpętał demonizm, były też olbrzymie objawy wiary.
Zakonnice, w celach uwięzione, śpiewać jęły pieśń o przyjściu Mesjasza. I widziały go schodzącego w serca ich, jako jasnowidzenie światła.
Ujrzałem teraz otchłanną różnicę między Lucyferem a Chrystusem: Lucyfer wywoływał wiedzę jaźni i gasił ją w czeluściach żądzy, egoizmu, zwątpienia, zgonu i nicości — Chrystus w tym piekle mroków, użyźnionym magnetyzmem wysiłków, męki i tęsknoty — rzucał błękitny promień Królestwa jasnowidzeń dla Świętych Obcowania. Wśród zmierzchu bożyszcz ziemi szedł promień Usynowienia przez Moc wyższą, niż Zgon.
Wielki przecudny oblig wziął na siebie Kościół, obiecując Królestwo Boże na ziemi...
Morze ryczało muzyką Wagnera, graną przez Tytanów, gdzie trąbami był krater Etny, bębnem — huk walącego się miasta, basem — jęk rozrywanej w wąwozy i przepaście ziemi, skrzypcami — włosy piorunów.
Ujrzałem zakonnicę, trzymającą się nogi Gambiego, który ze swej strony trzymał oburącz gzems — i nogą swobodną bił po głowie i rękach, krzycząc na nią, aby go puściła.
Widok ten okrył mi szronem serce, zaiste, przyzwyczajone już do wszelkich okropności.
Nagle, ogłuszona uderzeniem, czy utraciwszy siły, runęła. Serce mi zamarło — któż była ta kobieta?