Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/156

Ta strona została przepisana.

Wyjął bandaże i zaczął tamować rannym krew, buchającą z połamanych rąk i rozbitego czoła.
Nigdy Trajan na swej kolumnie nie wydał się mi bardziej szczytny!
Pobiegłem zebrać drabiny strażackie; nim wróciłem — filaru już nie było. Nowy obłok dymu, huk — —
Nie mogłem się zmusić podejść tam, gdzie spodziewałem się zastać kupę krwawego mięsa.


∗             ∗

Miasto jest jednym wielkim legowiskiem warjatów, w którym usiłują ład zaprowadzić ludzie, mający równowagę wewnętrzną nieco trwalszą.
Zmęczony pracą, usiadłem w blaskach porannego świetnego słońca. Jakby złoto rozjarzone...
W kaplicy nadmorskiej zbierali się ludzie, nucąc pieśni za dusze w czyśćcu.
Rozumiałem ich nadzwyczajną potrzebę wiary — sam uzyskałem nocy tej rozwarcie tajemnicy, że mechanizm życia wypływa tylko z warunków naszego umysłu, ale istnieje czwarty wymiar — wewnętrzny.
Przez drzwi otwarte ujrzałem księdza Łąckiego, który odprawiał mszę. Ciało i krew Pańską rozdawał i w głębokim skupieniu duszy przyjmowali komunję.
Wtym ktoś zapytał:
— Dla czego Bóg zniszczył Mesynę?
I wszystkich oczy zwróciły się na księdza.
— Bóg rządzi mądrze duszami naszemi — odrzekł — Mesynę zburzyła Etna — dla tego, że w niebie przygotowano duszom piękne mieszkania. Tam nie trzeba marznąć, i niebo nie zwali się na głowy! —
Ludzie uśmiechnęli się szczęśliwi. Oto prawdziwy ksiądz — mówi jak do dzieci i sam jest dzieckiem.