Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/165

Ta strona została przepisana.

kantorze. I zaczęła ślepnąć... jednocześnie stryjostwo wywierali nacisk, omawiając każdego dnia niedolę swą — — gdyż stryj był sparaliżowany i nie mógł zarabiać.
Trafił się obywatel zamożny, rozkochany czy też prawiący tylko o tym... Miał opinję działacza społecznego... Więc stryjenka już z najlepszą intencją zaczęła namawiać...
Tymczasem telegramy wysłane do mnie goniły mnie po święcie — Nie było odpowiedzi...
...Na zapytanie w kościele — czy ślubujesz wiarę dozgonną, ty, Imogieno, odrzekłaś: nie! Biskup zmieszał się i zapytał znowu: więc ślubujesz mu wiarę dozgonną?
I wtedy już wybuchłaś:
— Dosyć tej komedji. Sprzedaję się — oto wszystko. — Ale wtedy zrobił się szum, krewni, stryjenka i goście krzyknęli na organistę, żeby grał Veni Creator...
Twój mąż stał, uśmiechając się, pewny siebie. Wprost z kościoła wyjechaliście powozami na ucztę ślubną... Trwała późno w noc — na wsi — w dobrach pana młodego. Hucznie spijano szampany, jakby zmyć chcieli tę hańbę ciągłą naszych rodzin: wydawanie dziewczyn zamąż bez względu — kochają, czy nie...
— O, nie usprawiedliwiaj mnie, mój zacny Opiekunie — był czas, kiedy chciałam spełnić zbrodnię — zabicia swej duszy!
— Ale nie łatwo zgadza się dusza na śmierć moralną.
Mów już teraz sama, Imogieno.
— Wstałam od uczty pod pozorem, że mi za gorąco i duszno —