Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/175

Ta strona została przepisana.

Nad migające wichury wężów wzniosły się trzy głowy — trzy oblicza — jedno Ludzkie, pełne melancholji — wtóre w Demonicznej orgji — obejmujące tamto kłębami gadów — trzecie Boskie, podobne do groty błękitnej w mroku — spokojne, jak Nirwana.
Zegar, na podwórcu wiezienia, wybił równo i zwolna troje metalicznych rozjęków.
Nie mogąc znieść tej hydry w powietrzu, która krążąc zataczała apokaliptyczne tęczowe koła — wziąłem księgę i wraz z kabalistą obliczałem, że siedemdziesiąt języków zna embrjon w łonie matki, nauczany przez Anioła Gabrjela. A potym w labiryncie utrącą pamięć i zaczyna swe życie ziemskie — już w Dolinie łez. — Et intelligentes fulgebunt, sicut splendor firmamenti — „i pojmujący rozbłysną jak majestat firmamentu“ — powtarzałem za Danielem, roniąc łzy.
Wpłynęło nie wiem ile wieczności w ten straszny foramen Abyssi magnae... Wtym zrozumiałem, że więzienie całe było już objęte płomieniem, ziemia zaś trzęsła się od zapadających sklepień i huczała.
Zbudziłem się ze snu — teraz pojąłem, gdzie jestem. Moje więzienie było nad Morzem Czarnym.
Przez okratowane okno wypełnił komnatę zapach rododendronów, zmieszany z dymem. Wyskoczyłem przed okno i patrzyłem w mrok czarny, rozświetlony łuną. Z okna tej wieży był skok tylko w głębinę morskiej zatoki, gdzie żyły ślizkie mątwy. Rozwarłem raz jeszcze księgę Kabały — i czytałem o Bezaljelu — że „może on przestawiać liczby te, przez które stworzone zostały niebo i ziemia — i spala zasłonę na górze, którą są przykryte wszystkie narody“.
Żar buchał od podłogi — płomień zagłady huczał z dolnych pięter, jak z babilońskiego pieca.