Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/179

Ta strona została przepisana.

XIII. SZARY CZŁOWIEK.

Wtym kur zapiał niedaleko... Wzdrygnął się Piotr i rękę swą odjął z kajdan, które przesuwał, jak różaniec. Zaśmiał się.
— Pani, trzeba już maski słoneczne zrzucać, trzeba pożegnać uśmiechem Bramy Złotej Furji Życia. Tu, gdzie tętnią rycerze, a młody Pikkolomini na białym rumaku jedzie zdobywać papieską tjarę dla wolności — jest w istocie — czarna, więzienna jama.
Trzeba już z tej Bramy wyjść, z bramy największej ułudy — że do nas należy Wszechświat.
Pomnisz, jak Zarathustra rozmawia ze złotookim Życiem? mając umierać — — przysięga po siedmkroć — „miłuję Cię, o wieczności!“
I nachylając się do Życia, mówi mu coś na ucho —
Zostało tajemnicą.
Myślą niektórzy, że znaczy to: i za grobem jest Życie!
Ja wątpię.
Rzekł zapewne: wyjdź zamąż za innego głupca, o wspaniałowłosa.
— A według mnie — rzekła Imogiena — powiedział pięknej bogini Żywji:
rozetnij mi kajdany, abym umarł wolny.
I pozwól, że spełnię jego nakaz. —
Mówiąc to, ujęła wśród mnóstwa narzędzi na długim warsztatowym stole piłę pneumatyczną.
Zaczęła kajdany krajać.
— Wynalazek świetny — ozwał się ksiądz, wno-