Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/185

Ta strona została przepisana.

— To byłoby za trudne, ale chcę wykazać, że każdy wysoko naprężony stan duszy ma tendencję do rozkręcenia się. Więc tylko wysiłek woli utrzymuje nas przy królewskim berle. — — —
„Pewien rycerz w podróży napotkał u bramy miasta starego derwisza, który jedną ręką wsparty na kiju, drugą trzymał przy samym prawym oku książkę.
Idąc, zdawał się czytać i wielką uwagą. Jednocześnie płakał.
Rycerz zawołał: Pozdrowienie ci, potomku Mahometa.
— I tobie pozdrowienie — odparł tamten.
— Dla czego, derwiszu, idąc, tak płaczesz?
— Ach, mój synu, bo jestem stary i nie widzę już wcale okiem lewym.
— Ha, to jest bieda — rzekł rycerz — ale skoro twa młodość minęła — czyż nie miałeś czasu przywyknąć? Chyba nie z tego powodu jęczysz...
— Płaczę zaiste z innego powodu — odparł derwisz. — Czytam księgę Bożą i, rozmyślając, jak jest wzniosła, sprawiedliwa i wymowna, nie mogę się obronić przed wylewaniem łez czułości.
— Powód bardzo poważny — odparł rycerz — ale w waszym wieku — chyba to nie pierwszy raz macie Koran w ręku! znając go dokładnie — admiracja wasza mogła się już przytępić.
— Masz rację, mój synu. Widzisz, rozmyślając głębiej nad wielu miejscami — widzę jasno, że gdyby apostoł boży słuchał bardziej uważnie dyktand anioła Gabrjela, nakazałby nam rzeczy wprost przeciwne temu, co my tam znajdujemy.
— Może macie rację, derwiszu. Ale czyńmy sprawiedliwość, nie troskając się zbytnio o przepisy niezręcznie ujęte. —