Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/190

Ta strona została przepisana.

XIV. TAJEMNICZE MIASTO.

Będąc Kosmopolitą Wiecznym Żydem, błądziłem 19 wieków — zarówno po najświetniejszych stolicach świata, jak po krajach nieuczęszczanych przez zwykłych Globtrotterów. Lecz nie spotkałem nic straszliwszego nad widok narodu, który, mając sparaliżowane nerwy ruchu, zachował tylko zdolność czucia. Odbyło się tu zastrzyknięcie kurary.
Celem moim jest kontemplacja rzeczy potwornych, nie bijąc o nich w alarmowe Iwany Kołokoły.
Gdybym na jeden żywot ludzki mógł przebyć wśród Tajemniczego Miasta, zacząłbym od tego, żebym się stał Mojżeszem, który rzeszę moich pobratymców wywiódłby z krain, na które nie zapracowali. Wtedy zatańczyłbym z resztą ludu na ulicach, każąc grać w srebrne trąby. Zanuciłbym ostatni Psalm, bo odtąd w narodzie byłyby już tylko pieśni. Jeśli na razie nie kazałbym siebie wyprowadzić przez narodowe straże, to dla tego jedynie, aby się stać Piotrem Okrutnym, który w Portugalji z w. XIII‑go miażdżył młotem do tłuczenia kamieni na szosie głowy tym, którzy odwodzili naród od sprawiedliwości.
Sprowadziłbym też małpy i hodował je na kępie Saksonów — jak to czynił brat ostatniego tamtejszego króla. Zapraszałbym do tych małp kawalerów i damy, aby to było dla nich kazaniem — kim być nie należy.
Nakoniec, zasadziłbym w ogrodzie Botanicznym, gdzie jest kaplica 3‑go Maja, ziarno sykomory, tej mianowicie, na której Wąż pouczał o zemście rzeczy