Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/20

Ta strona została przepisana.

wyboru bridż z przedstawicielami prasy... Można też zajechać powozem do klubu i omówić kwestję zakupna akcji od chwiejącej się cukrowni. — Taki pan Groszower nie spotka Piotra na raucie i nie obrazi się z powodu niewinnej ironji jego zapytania: któż rządzi nareszcie światem: Chrystus? więc czemu nie dzielimy się jeden z drugim przy wielkim wigilijnym stole świata? — lub jeśli nie Chrystus — a! to znów co innego — panie Groszower, przecież zrozumiej, żeś tylko pijawką i wszą społeczną, nie ewolucją naszej polskiej ziemi... Że trzeba cię zmiażdżyć tarczami tak, jak rozmiażdżyli Salomę żołnierze rzymscy — niby z gniazda chuci wyrosłe nassane krwią zielsko!...
I obojętne to, czy imię tego zielska Groszower, czy książę Gwido Trykalski...
— Sędziami wtedy będziem my! —
Kto my? czerń złotrowana, nieistniejący cnotliwy lud Russa i Machajskiego?
I zauroczył się Piotr, jak lampa przykręcona — zrozumiał, że niema wyjścia dla świata, który zaparł się wiodących wzwyż pierwiastków ducha — i nie uznaje już ludzkości za wielką rodzinę, której nielża budować wieży Babel gwoli morderstw wyfraczonych maklerów politycznych na Kongresach.
— Nie zabijaj! — mówił niegdyś Bóg ze Synaju, z góry Tabor, z pod świętej Figi Indyjskiej — lub ustami Chelczyckiego, Skargi, Mickiewicza!...
— Nie poniżaj! — mówił najświetlańszy Intuicjonista, ukrzyżowany, jak nietoperz, na bramach ciemnoty.
Kain zabił tylko brata...
Kainy współczesne zabijają dusze, a my uśmiechamy się z obojętnością chińskich marjonetek.
Widział Piotr Kaina, który nie biega już z maczugą, ma dobrze leżący tużurek, robi interesa na