Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/213

Ta strona została przepisana.

Lecz długo, Polsko, będziesz się tułała
wśród głuchych ziomków, dmących w orzech pusty —
dużo Wisły upłynie — nim mogilne ciała
poczują dech w sobie — i odrzucą chusty:
kruk: nas będą dziobać, i będzie kapała

nam — w tęskne oczy — z wszystkich rynien, dachów —
bezmierna gromnica głupstwa... i lichoty...
Odpędzam czarną myśl — koła wyciągnijmy z piachów —
roztwórzmy bramy w kraj Obiecanej olbrzymiej Roboty!

Witam Cię, Chryste — nad polskim ugorem
moknący w szarudze: żelazną koroną
musisz się koronować na walkę z głupoty Potworem!
Ty — zmieniany przez wszystkie koncylja, jesteś oną
światłością, zakrytą trocinowym worem...

Chryste, bądź Żywym, lub odejdź! nie obrzucaj mrokiem —
my chcemy Słońca żywego, jako Człowiek z krwi!
Przed własnym niech Prometej zgina się wyrokiem,
z własnego trybunału wstaje naród lwi.
Młotem Thora uderzmy w kowadle szerokim —
jak Wisła i Bałtyk, Karpaty i step!
Na brzegach Parany zbudujmy okręta,
przez Himalajów idźmy mroźny żleb — —
Serca zjednoczy wielka Góra święta,
kochajmy Ziemię i firmament nieb!

Polsko, Polsko! oto ja cię wzywam
w burzę twórczości, aż wyrośniesz na Jabłoń Życiową!...