Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/220

Ta strona została przepisana.

uwielbiających Indrę, pasterza obłocznych krów. Ale tam jest nasz Światowid, Dziedzila, Jarowit. Tak więc rozwój duchowości aryjskiej idzie przez Wedy, księgi Manu, Zend Awestę, z drugiej strony północne tragiczne zamyślenia i objawienia Eddy. Zjawia się Chrystus, rozwiera dziedzinę wiary i miłości. Przez miłość i pokrewieństwo z nim przyjęliśmy Stary Zakon. Lecz On tej reszty nie przyjmował. Nie przyjmujmy i my. Twórzmy religję własną, z swych istotnych głębin.
— Mądrość Wschodu nam pomoże, lecz nadewszystko powrót do natury, jak u Walt Whitmana lub Gauguin’a... — ozwał się Piotr. — Na jak świetnej drodze życia są ludy dzikie, tak pogardzane przez junkrów umysłowych!... Jak wspaniałą rasa Samoańczyków, albo taniec morza u plemienia Fidżi! jaka siła imaginacji i plastyki w tych maskach demonicznych ludów Ameryki północnej —
Piotr wskazał na ścianę, tam potworniały maski, istne zmory sennych widziadeł...
— Ten płaszcz wodza z Hawaji, Achillesa godny hełm, czysto grecki — oboje z piórek żółtych i czerwonych. Zda się, słońce tu zaklęte! Kiedy ciemny Hawajczyk stanie w tym stroju — czyż nie wygląda jak Apollo wychodzący z mroków na jutrznię? — mówił, zapalając się.
Włożył na Imogienę hełm i tkaninę, które otoczyły ją niby altaną z ogni.
— Wobec takich ilustracji — rzekł ksiądz — zbytecznym się staje wszelki tekst. Zresztą, nie trzeba szukać piękna aż u ludów dzikich: gdy w księstwie Łowickim lud zejdzie się na nabożeństwo — jakby złote ornaty jaskrów przywdziała wiosenna ruń.
Mamy w Polsce olbrzymie, dynamiczne potęgi twórczej religijności, które w stopniowej transmisji