Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/223

Ta strona została przepisana.

pierwszej. Tu jednak czekano na księdza, trapiąc się, że nie przybywa. Więc wymawiać się dłużej nie było można.
W półcieniu kolorowych lamp zasiedli do uczty, gdzie podawano pszenicę gotowaną w ziarnie z miodem i kukurydzę w kaczanach.
Sery wielkie okrągłe z najlepszej śmietany. Na misach dalszych ryby i rydze smażone, chrzanem przypruszone, niby śniegiem. Kołacze wielkie, łamane bez użycia noża. Z rąk do rąk szły, niby komunja.
Piotr wśród młodych barczystych parobków rozmawiał, pytając o zasiewy, o szkoły rolnicze — lecz oni wzamian pytali go, czy nie wie, kto byli goście u Piasta kołodzieja? pewno Piotr i Jan święty?
Zamyślił się i odrzekł, że nie wie, ale gdyby teraz przyszli — to zbudowaliby warsztat pod Wawelem, jako symbol narodowej pracy.
Słuchali go młodzi parobcy w siermięgach, w białych koszulach, przepasani wełnianemi modremu pasami.
Piotr uczuł radość głęboką siewcy. Każde słowo naradzało się mu w sercu, a przechodziło przez potok myśli, oczyszczający złoto od ilastych namuleń.
Chyliły się twarze; płomieniejąc, mówił o przyszłej kulturze ludu polskiego, gdy będą mogły odbywać się zjazdy, zakładanie szkół, sklepów, teatrów wiejskich, oraz wielkie pielgrzymki do środowisk pracy innych narodów. —
Kazał ksiądz wracać, gdyż mogą żandarmi zbudzić się i szukać. Tedy zaczęto księdza obrzucać ziarnkami owsa na pamiątkę ukamienowania pierwszego męczennika — św. Szczepana. Szli przez wieś tłumnie, żacy zaś obchodzili domostwa z gwiazdką, która, urządzona z kolorowych papierów, świeciła w przetaku obsadzonym na długim drążku. Oprowadzano parob-