Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/226

Ta strona została przepisana.

— Nie jest li to wizja bogini przed Samjasi’m, pustelnikiem modlącym się w nocy — pytał Piotr, widząc rzeźbę dramatycznie wibrującą.
Imogiena oddawała ruchami przebudzenie słońca, wchodzenie na góry, walkę z smokiem zmysłowości — i nakoniec wejście do świątyni. Kolumny olbrzymie nad morzem, wzbudzona nadświadoma moc...
Niby piramida w mroku, zapłonęło serce Piotra od siedmiu lamp złocisto krwawych — wtajemniczenia.
(Nadużyte słowo w dzisiejszych pisemkach, kołach sentymentalnych i magicznych książkach! stało się wstrętne niemal, jak wszystko, co wzięto na wielki fałszowany zbyt.
Ale czemuż mamy lękać się mówienia, iż jest w nas Radjum święte — mimo, że zaraza mgły umysłowej obrzydziła nam wielką sferę pustego gadulstwa mistyczno­‑religijnego? Mistyka przyciągała do siebie głównie ludzi nieudanych, bo nie była Życiem, ale uciekaniem od życia. Mistyka jest to życie pogłębione i twórcze! — )
Muzyka brzmiała w echach powietrznych, ustawszy tam, płynęła tylko już w ich duszach. Galopada Fausta i Mefista z Berlioza uniosła ich nad ludzkością.
— Pozwól mi teraz, bym umarł. Żyć w więzieniu nie mogę, uciekając, naraziłbym was. Wszystko, co spotkałem — jest za górne, za strasznie piękne. Nawet gdybym mógł być wolnym — nie chciałbym już żyć...
Złocista moja, tchnienie purpurowe Gwiazdy Zarannej mego serca! Bez ciebie żyć nie mógłbym, a z tobą żyć nic chciałbym!... Nastałaby sielanka, zaciszny obowiązek, wygodna banalność — — młodego małżeństwa.
Nasz wódz, niezłomny Montwiłł, zginął przez mi-