nami. Są tam i księża — wśród tych najlepszych, którzy wzdychają za możnością wyjść z niebezpiecznych błędów światopoglądu Biblijnego — a nie zatracić zarazem prawa: być kapłanem...
Dla tęskniących a mężnych znalazł drogę, wyrąbał ją wśród puszczy wraz z intuicyjnemi, którzy Wieczerzę Pańską wzięli nie za mit, ale za jedno z najgłębszych wydarzeń Ludzkości.
Ma przyjaciół — rzekłam.
Lecz iluż więcej ma wrogów zaciętych — wśród tych, którzy o własny barłóg i wyrko szczekają, wściekły jad swój zlewając w studnie narodowe!...
Uciszy się ich szczek, zacznie przemawiać milczenie faktów.
Ksiądz Faust przechodzi nieznany — bo gdyby odchylił przyłbicę swą — stałby się jak ten lew w głębokiej jamie, którego wolno każdemu śmieciarzowi bazgrzącemu — zasypywać śmieciami. O Boże — ciężko jest żyć w dzisiejszej Polsce — gdzie za mało jest braci i sojuszników, ale zato zbyt wiele jest much, żerujących na trupach i roznoszących jad!...
Polska jest mu wielkim krajem boleści dla serca, które wzgardziło małą boleścią, jest wielkim laboratorjum ziarn przyszłości. W myślach żyje orlich, potężnych, śmiałych, które błyskawicami palą tandetę, zwaną tam kędyś — życiem, postępem, dogmatem.
Polska jest mu miejscem, godnym być za miejsce Życia Nowego; również za cmentarz wygnańcom takim, jak Słowacki; za kościół — do którego przyjdą i nabiorą moralnego powietrza w przegniłe płuca.
Ksiądz Faust ma płuca odbite pod razami kolb — ale to nie przeszkadza mu oddychać powietrzem gór przyszłej Ludzkości.
Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/234
Ta strona została przepisana.