Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/235

Ta strona została przepisana.

Więc kiedy wyje wiatr dziejowy, kiedy zda się — świat zerwie, wstrząsając przykucłą ze strachu Narodową Kolibą —
Mędrzec jak dusza Umarła, która chodzi a zaziera, kiedy kto ma umierać — kiedy kto się ma narodzić — wyświetla gromadom ludzi gotowych do przyjęcia prawdy, że umarł stary Wczorobóg, za narodził się wielki Organizator mocy słonecznych w człowieku.
Ma oczy spokojne, badawcze, widzące zarówno wnętrze, jak i zjawisko.
Nie lęka się Heraklesowej walki z Bagnem.
Aby zbudować Jakóbową drabinę w samym sercu narodu, musi iść na tę górę, gdzie Człowiek widzi się Sam wśród wszechświata.
Raduje się tej samotności, w której nikt nie odrywa go od najgłębszego ofiarnego Czynu — oddania swej duszy w ręce tajemniczego Nakazu, rządzącego światłonoścami.
Wyszedł z serca Chrystusowego, mija góry Lucyfera w tej groźnej potwornej zagadce:
Byłem — Jestem — Dla czegóż nie będę?
Ludziom rozdał jabłka zaczarowane, słodkie jak miód, tęgie jak meteory.
Wziął też do ręki kosę, ścinającą wszelką lichotę myśli i uczucia, lichotę, niedająca rozwijać się ziarnu Cedrów słowiańskich.
W pracy i wytężeniu czeka Dnia Sądnego.
Dniem Sądnym będzie, kiedy reflektor z gwiazdozbioru Tarczy Sobieskiego oświeci polskie dusze tą jedną pewnością: że swego sumienia nie powinien powierzać nikt żadnej doktrynie, która arcyludzką jest.
Sumienie Polak powinien mieć głębokie i czyste, jak eter nieba. Tam w wolnościach powinna ulatać Myśl jego, córa Słońca.