Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/236

Ta strona została przepisana.

Każdy jest odpowiedzialny przedewszystkim przed sobą za wolny czyn swego życia.
Nikt zasię nie ma prawa przygnębiać nikogo i być drapieżcą.
Nie uznaje się on tylko do szczytowych prac przeznaczonym.
Nieraz pługiem rozoruje pole rolne, rozrzuca nawóz, kosi zboże... i chętnie dźwiga na plecach ziarno do młyna, kiedy go zmęczy wertować kłamliwe traktaty, które zawierają narody ze sobą ustami dyplomatów.
Ma odwagę mieć wszystko, albo nic, według tej zasady ludzi silnych a mężnych. I ma wszystko:
ma szumiące morze na Oceanie Indyjskim lub w Jastarni czy w Czufut Kałe... Ma śniegi w Tatrach czy na Czimborasso... Ma słońce na ukraińskich stepach lub w pampasach Parany.
Wszystkie cztery pory roku niosą mu dań, jak dawnemu bogu — w miłych wsiach litewskich i na jeziorach mazurskich.
Polskę nosi w swej duszy, a świadczy o niej czynem — wprawdzie bez etykiet patryjotycznych.
Wieczny nad nim Obrót Słońca, które zapłużyło światłem niwy ziemne — od Tatr aż po góry Antarktyczne, od Łaby i Dniestru — aż do jezior w górach Himalajskich. Badał zorzę polarną u finlandzkich szcher, które mają fantastyczne formy zamków, w głazy te bije morze niby harfa Wejnamojnena. Należał do badania głębin morskich na okręcie angielskim Czallendżer.
Wszystko widział, przeżył, przemyślał:
obłok myśli na Zachodzie Europy, tonący jeszcze w djalektyce Bergsona; srebrne, ale obłąkane od mroku wierzchołki gór Zarathustry; wielkie hejnały